Witam. Mam pewną nietypową sprawę. Nie wiem już sama co z tym zrobić, nie chcę tego dłużej w sobie dusić, więc postanowiłam o tym napisać. Mam nadzieję, że znajdę tutaj jakieś podpowiedzi, a może ktoś też ma/miał podobny problem?
Już od prawie trzech lat jestem w związku z mężczyzną, którego kocham. To mój pierwszy tak długi i poważny związek, jak również pierwszy raz czuję, że chciałabym być z kimś do końca życia. Niedawno zaręczyliśmy się, wkrótce planujemy wspólnie zamieszkać i ogólnie wszystko układa nam się dobrze, ale w tej beczce miodu jest łyżeczka dziegciu.
Mam ponad 20 lat, ale do tej pory nigdy z nikim nie uprawiałam seksu. Po prostu nie czułam takiej potrzeby, a też moje poprzednie związki nie były na tyle poważne, żeby miało do tego dojść. Teraz jest inaczej, kocham mojego narzeczonego i chcę z nim spędzić resztę życia. Mimo to nie umiem się przełamać, żeby pójść z nim do łóżka. Od początku mówiłam mu, że na seks będzie mógł liczyć dopiero wtedy, gdy stworzymy naprawdę poważną relację. Wyznaczałam granice i on zawsze je szanował.
Teraz, kiedy jesteśmy już po zaręczynach, a w rodzinnym gronie coraz częściej przebąkuje się o ślubie, on też zaczął nieco bardziej naciskać na sprawy łóżkowe. Ale ja się tego boję, a przede wszystkim po prostu brzydzę się. Wiele razy chciałam się przełamać, mówiłam sobie, że następnego wieczoru już to zrobię, ale nie dawałam rady. Ten strach i obrzydzenie są silniejsze ode mnie. Kocham go, uwielbiam z nim rozmawiać i przytulać się do niego, ale na myśl o czymś więcej bierze mnie obrzydzenie.
Wstydzę się powiedzieć mu to wprost, więc wymyślam różne wymówki, ale widzę, że on coraz bardziej się męczy. Z jednej strony nie chcę sprawiać mu tych cierpień, ale z drugiej strony nie potrafię się przełamać i zrobić coś wbrew sobie. Zaczynam też bać się, że jeśli nie będę go zaspakajać, to zacznie mnie zdradzać. A ja chyba po prostu nie nadaję się do seksu.
Dziękuję za doczytanie do końca. Będę bardzo wdzięczna za wszelkie rady.